Pociąg w barwach Kolei Mazowieckich wyjechał w środę o godz. 19 z dworca Warszawa Wschodnia do Dorohuska. Wrócił o godz. 3. Do Polski przedostały się nim głównie kobiety i dzieci uciekające przed wojną.
W sobotę o 10.30 w mariawickim klasztorze powitali cztery mamy i ich dziewięcioro dzieci. O 5.30 w poniedziałek - dwie kolejne kobiety z czwórką dzieci. Uchodźczynie na początek potrzebowały tylko prysznica i snu. Zmęczenie, spotęgowane strachem, stresem, było ogromne.
Od środy działa infolinia w języku ukraińskim, uruchomiono także punkt rejestracji dla osób przybyłych z Ukrainy, potrzebujących dachu nad głową.
Chodzi o trzy lodówki turystyczne, pięć małych, przenośnych kuchenek elektrycznych lub pięć kuchenek turystycznych - mogą być również gazowe.
Szef szpitala wojewódzkiego kontynuuje: - W każdej chwili jesteśmy przygotowani do leczenia zarówno obywateli Polski, jak i Ukrainy.
Drodzy czytelnicy, płocczanie. Przyszedł moment, że nieocenioną, spontaniczną chęć przekazywania darów dla Ukraińców, którzy uciekli spod bomb i ostrzałów, głównie dla matek z dziećmi, musimy wszyscy trochę ostudzić. Darów, zwłaszcza odzieży, jest tak dużo, że zaczyna stanowić kłopot. Musimy zacząć pomagać inaczej, w sposób bardziej uporządkowany.
Władze województwa rozpoczęły prace nad specjalnym projektem unijnym, którego realizacja będzie wymagała zgody Komisji Europejskiej. Do tego milion złotych z budżetu województwa planują przeznaczyć na pilną pomoc dla Ukrainy.
Płocczanie przynieśli ogromną ilość darów - w zaledwie trzy dni dostarczyli mnóstwo rzeczy, w tym środki medyczne, materiały opatrunkowe, apteczki, bandaże, a także artykuły higieniczne, latarki, baterie i żywność.
Informacja o pomocy w zakwaterowaniu i wyżywieniu ukazała się w mediach społecznościowych, na profilu prezesa koncernu Daniela Obajtka.
Na Misjonarską 22 co chwila ktoś przychodził z pytaniem, gdzie te wszystkie pakunki zostawić. Najlepiej w taki sposób, aby nie zastawić wejścia.
Można je dostarczyć w niedzielę do godz. 18 do ratusza (wejście od strony Starego Rynku) bądź do punktu przy Misjonarskiej 22.
Razem z płocczanami "Stop wojnie" wykrzyczały cztery obywatelki Ukrainy, które znalazły schronienie w naszym mieście.
W sobotę na pl. Narutowicza, przed pomnikiem Obrońców Płocka 1920 r., odbył się wiec solidarności z Ukrainą. Zorganizowało go stowarzyszenie Wolne Miasto Płock. Ludzie przynieśli ze sobą transparenty z podobizną Putina, który ma krew na rękach lub domalowane wąsy niczym Hitler. Krzyczeli: "Wolna Ukraina! Slava Ukraini!". Wielu z nich płakało.
- Musimy zwyciężyć. Nie chcemy być pod rosyjską władzą - stwierdziły w sobotę podczas konferencji w płockim ratuszu. Dzięki odwadze kierowców udało im się przekroczyć granicę i w piątek dotrzeć do naszego miasta. Obie mają Kartę Polaka, potwierdzającą przynależność do narodu polskiego.
- Jesteśmy gotowi pomóc wszystkim, którzy przybędą do Płocka - deklarował w sobotę prezydent Andrzej Nowakowski.
- Nie spodziewałam się, że będzie was tak dużo - mówiła Dominika Szymańska, która zaproszenie na spotkanie rzuciła tak zwyczajnie, na Facebooku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.