Galeria Wisła
"OPEN THE DOOR! To właśnie cytat z kabaretu Ani Mru Mru, w sobotę, pięć minut po godz. 9, spowodował otwarcie pierwszej galerii handlowej w Płocku. A potem w Galerii Wisła zapanowało szaleństwo.
Na ten dzień czekał Płock i okolice. Bo Galeria Wisła to najnowocześniejszy obiekt handlowy w promieniu 100 km, położony na 54 tys. mkw. - Nasz obiekt wprowadza zupełnie nową jakość w dziedzinie handlu i rozrywki zarówno w Płocku, jak i całym regionie - stwierdził prezes Caelum Develompment David Sharkey.
A jak bardzo płocczanom brakowało takiego centrum, w którym oprócz zrobienia dużych zakupów, będzie można coś zjeść, zagrać w kręgle i obejrzeć film, świadczą tłumy oczekujących przed wejściami do galerii. - Ludzie stali chyba całą noc - opowiada Janina Kusko, która mieszka przy Czwartaków. - Z okna mieszkania widziałam jakieś dwadzieścia osób.
[...] Przed głównym wejściem, przy skrzyżowaniu Wyszogrodzkiej z Jana Pawła II, najwcześniej, bo już o 5 rano były dziewczyny z Gimnazjum nr 6. - Nikt nas nie wyprzedził - mówiła nam zmarznięta Paula Stępczyńska. Wraz z koleżankami, mimo chłodu i głodu, czekały aż drzwi do "świątyni" rozrywki wreszcie się otworzą. - Chcemy być pierwsze, bo będą fajne 50-proc. promocje w New Yorker i chcemy iść w końcu do kina - rzuciła stojąca obok Milena Bałut. - No i nie zapominajcie o kręglach - przypomniała Karolina Goleniewska. - Jednak jesteśmy trochę niepocieszone, bo nie będzie KFC - dodały zgodnie smutnym chórem.
[...] W końcu wybiła dziewiąta. Ludzie niemal gotowi do biegu, wsparci kilkudziesięcioma osobami, które doszły spod bocznego wejścia (od ul. Czwartaków), prawie rozbili się na drzwiach. Bo te ani drgnęły. Jak zaczarowane. W końcu zniecierpliwiony tłum zaczął krzyczeć "open the door! open the door!" - jak w kabarecie Ani Mru Mru. Dopiero chwilę potem drzwi, jak za dotknięciem magicznej różdżki, otworzyły się.
To była pogoń. Byle prędzej na ruchome schody. Byle prędzej do wymarzonego sklepu po wymarzoną promocję. Lub... niespodziewanie po ulotkę w ochronie zwierząt. Bo tuż przed sklepem Simple ustawiła się grupa aktywistów z Warszawy i Torunia. - Protestujemy przeciw zabijaniu zwierząt na futra, które są sprzedawane w tym sklepie - mówiła wolontariuszka z fundacji Viva, Urszula Rzeszutek. - Nie kupujcie futer ani ubrań z futrzanymi dodatkami - krzyczała. Niedługo, bo ochroniarze wyprowadzili demonstrantów ze sklepu.
Za chwilę kolejne emocje. Trzech mężczyzn z Gąbina, którzy przyjechali specjalnie po pralkę, utknęło w martwym punkcie. - Panie, za niecałe dziewięć stówek kupiłem praleczkę - rozgląda się nerwowo Jerzy Żółtowski. - Ale co z tego, skoro teraz muszę z nią stać? Nie mam jak jej znieść na dół. Jest tu jakaś winda w ogóle?
Po chwili przychodzi brat pana Jerzego, Bogdan Żółtowski. Nie znalazł windy. - Jak za komuny - i on się zdenerwował.
[...] A w środku były pokazy artystyczne, koncerty i przede wszystkim zakupy. Płocczanie chcieli ten dzień wykorzystać na maksa. I wykorzystywali. Obładowani pakunkami, zmęczeni, ale uśmiechnięci opuszczali Galerię Wisła".
--- Te pełne napięcia chwile Płock przeżywał 29 listopada 2008 r.
Wszystkie komentarze