A wydaje się to takie proste - jest piękny budynek w świetnym miejscu, zjawia się inwestor, kupuje kamienicę, migiem przeprowadza remont, urządza coś ciekawego - galerię, dom handlowy, klub, restaurację... Miasto pięknieje, ludzie walą drzwiami i oknami, inwestor zarabia. Wszyscy są zadowoleni.
Tyle marzeń. W Płocku wygląda to zupełnie inaczej. W ofertach agencji nieruchomości miesiącami, a w niektórych przypadkach latami, tkwią oferty sprzedaży płockich zabytków. Chętnych na kupno brak. To błędne koło - kamienice do kupienia niszczeją, a im bardziej chylą się ku upadkowi, tym mniej sensowne wydaje się kupno. Efekt? Miasto szczyci się wyremontowanymi kamieniczkami (w większości miejskimi), wśród których, jak stare zaniedbane kuzynki straszą te należące do prywatnych właścicieli i wystawione na sprzedaż rudery.
- Gdyby chodziło o Kraków czy Warszawę, budynki w tych cenach, w tych lokalizacjach natychmiast znalazłyby nabywcę - komentują w jednej z płockich agencji nieruchomości. - W Płocku... jest trudniej. Nie ma się co oszukiwać, w zwykłe weekendy, kiedy nie ma w mieście imprezy typu Audioriver, starówka często świeci pustkami.
Sławomir Roszkowski, płocki przedsiębiorca, właściciel kilku nieruchomości, ciężko wzdycha: - To złożony problem. Po pierwsze - w większości te budynki są w koszmarnym stanie, inwestor musiałby włożyć w nie ogromne sumy, a nie ma żadnej pewności, że taki zakup by mu się zwrócił. Płock nie jest atrakcyjnym miastem do inwestowania w nieruchomości; handel, rozrywka, nocne życie - a za nimi pieniądze - wyniosły się ze starówki. Druga sprawa - powstaje pytanie, jak bardzo właściciele nieruchomości są zainteresowani, by je sprzedać... Bo ceny są jednak zbyt wygórowane. Biorąc pod uwagę stan budynków, powinny one iść za cenę działki, bo to ona w tym momencie jest o wiele bardziej interesująca niż chylący się ku upadkowi dom. Tym bardziej, że zabytek remontuje się pod nadzorem konserwatora, a to rzecz jasna dodatkowe pieniądze, i to niemałe. I dodatkowy czas.
W ocenie Roszkowskiego częściową odpowiedzialność za sytuację ponosi miasto.
- W ratuszu robi się niewiele, żeby zachęcić inwestorów do kupna takich kamienic. Nie ma ulg, są nowe podatki. Życie na starówce umiera, więc taki nabywca nie ma pewności, że jego inwestycja zwróci mu się choćby w ciągu 10 lat - twierdzi nasz rozmówca.
W ratuszu bronią się i podkreślają, że mają przecież ustawę o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, na podstawie której od 2006 r. rada miasta przyznaje dotacje na remonty płockich zabytków. Mają wyliczenia - w latach 2006-2014 dofinansowano prace i roboty budowlane przy 80 budynkach na Starym Rynku, przy Grodzkiej, Warszawskiej, Sienkiewicza, Kwiatka... W sumie prywatni właściciele wydali na ich remonty 113,3 mln zł, z czego prawie 6 mln dołożyło miasto. - Wspieramy przede wszystkim remont elewacji, wymianę stolarki okiennej - to, co widać z zewnątrz. Jeśli jednak współpraca z inwestorem układa się pomyślnie, widzimy jego zaangażowanie i chęć współpracy z konserwatorem zabytków, możliwe jest uzyskanie wsparcia w większym zakresie - mówi Hubert Woźniak z biura medialnego ratusza.
A więc chętni do zakupu - do dzieła. Wybraliśmy dla was kilka budynków, które wyremontowane byłyby perełkami z zabudowie zabytkowego Płocka. Nic, tylko kupować!
A wydaje się to takie proste - jest piękny budynek w świetnym miejscu, zjawia się inwestor, kupuje kamienicę, migiem przeprowadza remont, urządza coś ciekawego - galerię, dom handlowy, klub, restaurację... Miasto pięknieje, ludzie walą drzwiami i oknami, inwestor zarabia. Wszyscy są zadowoleni.Tyle marzeń. W Płocku wygląda to zupełnie inaczej. W ofertach agencji nieruchomości miesiącami, a w niektórych przypadkach latami, tkwią oferty sprzedaży płockich zabytków. Chętnych na kupno brak. To błędne koło - kamienice do kupienia niszczeją, a im bardziej chylą się ku upadkowi, tym mniej sensowne wydaje się kupno. Efekt? Miasto szczyci się wyremontowanymi kamieniczkami (w większości miejskimi), wśród których, jak stare zaniedbane kuzynki straszą te należące do prywatnych właścicieli i wystawione na sprzedaż rudery. - Gdyby chodziło o Kraków czy Warszawę, budynki w tych cenach, w tych lokalizacjach natychmiast znalazłyby nabywcę - komentują w jednej z płockich agencji nieruchomości. - W Płocku... jest trudniej. Nie ma się co oszukiwać, w zwykłe weekendy, kiedy nie ma w mieście imprezy typu Audioriver, starówka często świeci pustkami.Sławomir Roszkowski, płocki przedsiębiorca, właściciel kilku nieruchomości, ciężko wzdycha: - To złożony problem. Po pierwsze - w większości te budynki są w koszmarnym stanie, inwestor musiałby włożyć w nie ogromne sumy, a nie ma żadnej pewności, że taki zakup by mu się zwrócił. Płock nie jest atrakcyjnym miastem do inwestowania w nieruchomości; handel, rozrywka, nocne życie - a za nimi pieniądze - wyniosły się ze starówki. Druga sprawa - powstaje pytanie, jak bardzo właściciele nieruchomości są zainteresowani, by je sprzedać... Bo ceny są jednak zbyt wygórowane. Biorąc pod uwagę stan budynków, powinny one iść za cenę działki, bo to ona w tym momencie jest o wiele bardziej interesująca niż chylący się ku upadkowi dom. Tym bardziej, że zabytek remontuje się pod nadzorem konserwatora, a to rzecz jasna dodatkowe pieniądze, i to niemałe. I dodatkowy czas.W ocenie Roszkowskiego częściową odpowiedzialność za sytuację ponosi miasto. - W ratuszu robi się niewiele, żeby zachęcić inwestorów do kupna takich kamienic. Nie ma ulg, są nowe podatki. Życie na starówce umiera, więc taki nabywca nie ma pewności, że jego inwestycja zwróci mu się choćby w ciągu 10 lat - twierdzi nasz rozmówca.W ratuszu bronią się i podkreślają, że mają przecież ustawę o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, na podstawie której od 2006 r. rada miasta przyznaje dotacje na remonty płockich zabytków. Mają wyliczenia - w latach 2006-2014 dofinansowano prace i roboty budowlane przy 80 budynkach na Starym Rynku, przy Grodzkiej, Warszawskiej, Sienkiewicza, Kwiatka... W sumie prywatni właściciele wydali na ich remonty 113,3 mln zł, z czego prawie 6 mln dołożyło miasto. - Wspieramy przede wszystkim remont elewacji, wymianę stolarki okiennej - to, co widać z zewnątrz. Jeśli jednak współpraca z inwestorem układa się pomyślnie, widzimy jego zaangażowanie i chęć współpracy z konserwatorem zabytków, możliwe jest uzyskanie wsparcia w większym zakresie - mówi Hubert Woźniak z biura medialnego ratusza.A więc chętni do zakupu - do dzieła. Wybraliśmy dla was kilka budynków, które wyremontowane byłyby perełkami z zabudowie zabytkowego Płocka. Nic, tylko kupować!
Wszystkie komentarze