Pisaliśmy w "Gazecie":
Kiedy podczas 58. jeździeckich mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody w Łącku Grzegorz Kubiak zaliczył rów z wodą, nikt mu nie współczuł. W końcu zdobył mistrzostwo Polski, więc tradycji musiało stać się zadość - mistrza do rowu nie wrzucił koń, ale koledzy
Trwające od piątku do niedzieli mistrzostwa obserwowali m.in. szefowa Kancelarii Prezydenta RP Jolanta Szymanek-Deresz i aktor Jan Nowicki.
- Przyjechałem z przyjaciółmi. Też mam konia, dostałem od Zbyszka Preisnera na imieniny i jeźdżę na nim na grzyby. Nazywa się Sukces. Wybudowałem mu stajnię niedaleko stąd, za Gostyninem. Przyjemnie jest patrzeć na zwierzęta, które nas niosą, a nie odwrotnie - opowiadał Nowicki.
Razem z nim na parkur (tor w konkursach skoków przez przeszkody) patrzył tłum widzów z całej Polski. Przed wjazdem na hipodrom tworzyły się korki, po piwo trzeba było stać dobrych kilkanaście minut. W cierpliwość musieli się uzbroić także ci, którzy mieli ochotę na szaszłyk z grilla.
Bez kolejek można było kupić tylko srebrną biżuterię jeździecką od jubilera z Poznania, skórzane rękawiczki, portrety koni, a nawet szczeniaki.
- Dziś wszystkie drogi prowadzą do Łącka - śmieli się miłośnicy koni. Kiedy rozpoczęły się finały, wstrzymywali oddechy, bili brawo, ale częściej wzdychali rozczarowani, gdy kolejny jeździec został zdyskwalifikowany za nieposłuszeństwo konia. Były też upadki. Bezbłędne przejazdy dało się policzyć na palcach jednej ręki.
- To nerwy, psychicznie nie wytrzymują, trzeba zatrudnić psychologa - komentował przewodniczący komitetu organizacyjnego, dyrektor Stada Ogierów w Łącku Michał Wojnarowski.
Napięcie rosło. Zenitu sięgnęło przy drugim i ostatnim finałowym nawrocie. Tu startować może tylko 10 najlepszych zawodników, a przeszkody są najwyższe, sięgają 160 cm!
- Dajcie spokój! Co się dzieje? Za szybko go wybił - szeptali zdenerwowani kibice, gdy faworyt mistrzostw Grzegorz Kubiak zrobił drugi błąd.
Mógł pozwolić sobie tylko na trzy błędy. Zrobił dwa i wygrał. Był najdokładniejszy i najszybszy. - Przyprawiłeś nas o palpitacje serca - pokrzykiwali z sympatią na mistrza sędziowie.
Zdaniem przewodniczącego komisji sędziowskiej Pawła Sojeckiego finał odbył się zgodnie z przewidywaniami. - Mistrzem został najlepszy i najrówniejszy jeździec Polski - ocenia Sojecki. - Parkur był rzeczywiście trudny. Porównywalny do wielkich zawodów. Na tym poziomie jeździ światowa czołówka.
W Łącku nie zawiedli ani ludzie, ani konie, w przeciwieństwie do techniki. Wysiadło nagłośnienie i choć w trakcie dekoracji komentator krzyczał na całe gardło, mało kto go słyszał.
Wszystkie komentarze