KINGA MICHALSKA. Pochodzi z Łodzi, mieszka w Montrealu. Jest niezależną queerową artystką. Do Płocka przyjechała z kamerą dokumentować wydarzenie. Rozmawiamy tuż po tym, jak zaczepiło ją kilku starszych płocczan. Krzyczeli, że 'tacy ludzie' [mieli na myśli uczestników marszu] nie powinni się obnosić ze swą seksualnością, chodzić 'między normalnymi'. Bo 'byk za bykiem nie lata ani krowa za krową'. - Czyli mamy się schować? Możemy istnieć tylko jak nas nie widać? Powinniśmy siedzieć cicho? Mamy takie same prawo do bycia sobą w przestrzeni publicznej jak panowie - odpowiadała im Kinga. 'Wyborczej' mówiła: - Nie byłam w Białymstoku, ale przyjechałam do Płocka pod wpływem tego, co tam się stawło. Oglądanie relacji było dla mnie szokujące... Zaczęłam się bać. W momentach takich, jak 'rozmowa' z mężczyznami z Płocka ciało się spina, a w środku się gotuje. Ale trzeba zachować spokój. Najgorsze jest to, że wiele z tych osób nie jest w ogóle zainteresowanych rozmową, chcą tylko wykrzyczeć w moją stronę swoje przekonania, ale z kilkoma panami udało mi się przeprowadzić wartościową wymianę. Nie cały Płock jest taki, mam tu bliskich znajomych, odbywa się tu Audioriver, wspaniała otwarta impreza - dodaje. Na pierwszy marsz równości poszła, gdy miała 12 lat. - I z roku na rok ludzi wspierających przybywało, tych wyzywających, agresywnych po drugiej stronie ubywało. Teraz niestety mamy poważny kryzys, poprzez nagonkę władzy i kościoła agresorzy poczuli się mocniejsi. Ale wierzę, że to chwilowe.
MONIKA 'PACYFKA' TICHY. Szefowa szczecińskiej Lambdy: - Nie mamy równych praw i dlatego wychodzimy na ulicę. Chcemy pokazać, że jesteśmy ludźmi, nie pedofilami, nie ideologią. A także by wesprzeć młodych ludzi. Dorośli mogą sobie jakoś poradzić z odrzuceniem, agresją. Ale młodzi nieheteronormatywni w szkole, w domu bardzo często przechodzą piekło. Są wyzywani, bici, wykluczani, wyrzucani z domów, ośmieszani. 80 proc. z nich jest odrzucanych przez ojców. 75 proc. przez matki. 70 proc. przyznaje, że miało lub ma myśli samobójcze. Mój cel to sytuacja, w której dziewczyna lub chłopak może spokojnie powiedzieć rodzicom, że jest lesbijką, gejem, osobą transpłciową. Nasza walka to walka fizyczna o przeżycie tych ludzi.
BOŻENA I DAWID MIKOŁAJCZAKOWIE z Poznania. Mama i syn. Ona trzyma w ręku wielkie tekturowe serce z napisem 'Zawsze możesz na mnie liczyć. Mama'. Jak mówią, w swoim mieście co roku mają cały tydzień wydarzeń podobnych do płockiego marszu, poznański Pride Week. - Dawid uczestniczy w całym, ja, kiedy tylko mogę. W Poznaniu to już całkiem normalna sprawa, zazwyczaj jest spokojnie, protestujących jest bardzo mało. Do Płocka przyjechaliśmy przede wszystkim w proteście przeciwko wydarzeniom z Białegostoku. Jak oceniamy dzisiejszą kontrmanifestację? Jej uczestnicy byli właściwie niewidoczni. Nie czuliśmy się zagrożeni. Zresztą. W większości to były dzieci. To bardzo przykre. Nakręcone przez rodziców dzieci, które jeszcze swego nie przeżyły.
KAROLINA HAMER. Pływaczka, paraolimpijka, medalistka mistrzostw świata i Europy. Do Płocka przyjechała z Tychów. Rok temu zadeklarowała publicznie, że jest biseksualistką. - Jako pierwszy sportowiec w Polsce. I przeszłam do historii nie dzięki medalom, a dzięki mojemu coming outowi. Kiedy trzy lata temu zdałam sobie sprawę, że jestem biseksualistką, pomyślałam, że mam w ręku dar, klejnot, diament. I że mogę go wykorzystać, by pomóc wszystkim, którzy chcą żyć w zgodzie ze sobą. To mój kolejny marsz. Patrzę na niego z nadzieją, że odrabiamy w ten sposób lekcję, uczymy się, jak być społeczeństwem obywatelskim. 20 lat temu na parady w Warszawie chodziło po 20 osób, dziś na płockim marszu jest nas zdaje się ponad tysiąc. Chcemy pokazać, że byliśmy, jesteśmy i będziemy częścią Polski. Wierzę, że ten egzamin zdamy, że tę lekcję odrobimy. Że jesteśmy w momencie pobudki, że ten nasz 'solidarnościowy wkurw' będzie coraz większy. Martwi mnie ta kontrmanifestacja tuż obok, na szczęście sypią się tylko wyzwiska, ale nienawiść zaczyna się przecież od słów. To nie jest prawdziwy patriotyzm, bo patriotyzm to otwartość, tolerancja, świadome obywatelstwo. A wiem, co mówię, jako sportowiec zjeździłam pół świata. Myślę, że teraz najważniejsza jest edukacja antydyskryminacyjna w szkole, bo przecież te wrogie postawy biorą się tylko i wyłącznie z niewiedzy, z lęku przed 'obcym'. A świat jest przecież piękny w swej różnorodności.
MARTA JARZYŃSKA. Jest z Płocka, związana z Płocką Grupą LGBT+ Koliber działającą przy biurze stowarzyszenia Mężczyźni Przeciwko Przemocy. - Jestem tu jako sojusznik i wsparcie dla osób LGBT+, mniejszości dyskryminowanej, należy im się nasza solidarność i akceptacja. Jestem tu, bo dziwny jest ten świat. Ale ludzi dobrej woli jest więcej!
KATARZYNA UEBERHAN. Działaczka Wiosny mówi: - Przyjechałam do Płocka z Poznania. Uważam, że to ważne, by być tutaj, zwłaszcza po tym, co stało się w Białymstoku. Co roku biorę udział w Marszach Równości w Poznaniu, Gnieźnie, w warszawskiej Paradzie Równości, dlatego nie mogło zabraknąć mnie w Płocku. Chcę okazać wsparcie osobom LGBT+ i pokazać, że nie ma naszej zgody na przemoc, na agresję, na to co stało się właśnie w Białymstoku. Obecność polityków i polityczek, posłanek i posłów, europosłanek i europosłów może zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom marszu i przyczynić się to tego, by te wydarzenia były bardziej przyjazne. A także pokazać, że my Polacy jesteśmy otwarci i tolerancyjni. Wbrew temu, co mówią rządzący.
IZA URBAŃSKA z Warszawy: - Mieszkałam kiedyś w Płocku, tu chodziłam do szkoły średniej. Czuję, że to moje miasto. Przyjechałam na Marsz Równości, ponieważ czuję potrzebę solidaryzowania się z ludźmi, którzy zorganizowali to wydarzenie. Uważam, że powinni móc żyć normalnie i nie być za to piętnowani. Każdy powinien mieć takie same prawa.
GRZEGORZ GALIŃSKI spod Warszawy: - Przyjechałem na Marsz Równości, bo nie godzę się na to, co dzieje się w ciągu ostatnich kilku tygodni. Mamy do czynienia z etyczną ślepotą. Jak ktoś chce legitymizować faszyzującą władzę, to niech siedzi w domu. A jeśli ktoś się na to, tak jak ja, nie godzi, to wystarczy się ruszyć.
DANUTA GWIAZDA-KULIG z Białegostoku: Nie byłam na marszu w moim mieście, ale w mediach obserwowałam tamte wydarzenia. Byłam przerażona. Ale na następnej manifestacji w Białymstoku było już spokojnie. Myślę, że środowiska, które atakowały uczestników tamtego marszu zobaczyły, że nie mają poparcia w społeczeństwie. Przyjechałam do Płocka, bo chciałam okazać wsparcie ludziom stąd. Uważam, że wszyscy powinni mieć równe prawa. A że w Płocku mam rodzinę, to uznałam, że mogę to połączyć.
WOJCIECH KURANTY I MAŁGORZATA GRON z Gdańska: - Mamy dość bicia ludzi! Chcemy wesprzeć tych, którzy dziś są narażeni na takie ataki. Przyjechaliśmy na płocki marsz, by pokazać, że nie jesteśmy obojętni na ich krzywdę.
MARTA DZIEŃKOWSKA z Płocka: - Przeraża mnie agresja wobec wszelkiej inności. I nie chodzi tu tylko o grupy LGBT. Ale również o osoby niepełnosprawne, a także innej narodowości czy rasy. Nie godzę się, żeby tak je traktować. Uważam, że wszystkich należy szanować i akceptować takimi jakimi są.