To zdarzyło się całkiem niedawno - skuta lodem Wisła wciąż jeszcze straszyła, gdy Straż dla Zwierząt zaalarmowała: - Na wiślanej kępie uwięzione jest porzucone bydło. Nie może się stamtąd wydostać.
Inwestycje miejskie nad Wisłą były ubezpieczone przed skutkami powodzi i zalaniem. W przypadku infrastruktury na bulwarach i samych bulwarów będziemy, jako gmina, korzystać z polisy ubezpieczeniowej - mówi Konrad Kozłowski z referatu informacji miejskiej w płockim ratuszu.
Podczas konferencji prasowej Mariusz Bieniek dodawał: - Próbowano z nas zrobić ludzi niepoważnych, którym nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko takich, którzy dla lansowania się chcą akcji lodołamania.
Zrobiliśmy je w poniedziałek około południa.
Na wszelki wypadek pozostaną tam w stanie gotowości - informował w poniedziałek prezes Wód Polskich Przemysław Daca.
Wciąż jeszcze w mieście obowiązuje pogotowie przeciwpowodziowe.
Pracujące tam statki rozbijają je na mniejsze i udrażniają rynnę dla bezpiecznego spływu - informują Wody Polskie. Dodają, że "poziom wód zaczął opadać, co zostało od razu potwierdzone i odnotowane na wodowskazie w Kępie Polskiej".
Operacja lodołamania trwa. W czwartek w rejonie Kępy Polskiej rozlokowano żołnierzy z 2. Pułku Saperów.
- Cel osiągnięty, najgroźniejszy siedmiokilometrowy zator rozbity, lodołamacze dopłynęły do Płocka - komentował prezes Wód Polskich Przemysław Daca. Co dalej? Znów wyścig z czasem - w perspektywie 40 km lodu w kierunku Wyszogrodu.
Rano z Włocławka wypłynęło 10 jednostek, które już wczoraj przebiły się przez najtrudniejszy fragment zatoru.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.