Tematem, który jest ostatnio coraz częściej poruszany w mediach, jest wykluczenie komunikacyjne. I bardzo dobrze, bo jest to poważny problem słabo dotąd dostrzegany. Ma on też wiele form, a o jednej z nich, wcale nie takiej oczywistej, piszę poniżej z nadzieją, że może skłonię odnośne władze do zmian, które to wykluczenie przynajmniej złagodzą.
W jednym z wcześniejszych felietonów z cyklu "Pieszo po mieście" autor skupił się na nowym dworcu przy ul. Dworcowej. Dziś publikujemy odpowiedź prezesa miejskiej spółki Rynex Radosława Bednarskiego.
Pierwszy i najważniejszy zarzut jest taki, że ścieżki rowerowe buduje się w Płocku nie dla rowerzystów, tylko dla urzędników. Ale nie chodzi o to, żeby ci po nich jeździli, tylko żeby mogli co roku napisać w swoich raportach: "W roku tym to a tym wybudowano tyle to a tyle kilometrów nowych ścieżek rowerowych. Tym samym stopień zarowerowienia miasta wzrósł do takiego to a takiego poziomu".
Podbudowany publikacją mojego tekstu na temat pasażu Wiścickiego, chciałbym jeszcze chwilę popłynąć na tej fali, gdyż jest dobra okazja, żeby poruszyć sprawę dotyczącą jego najbliższej okolicy.
Zauważyłem, że ostatnio "Wyborcza" coraz częściej publikuje listy, różne teksty czytelników, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami, więc i ja postanowiłem spróbować. A nuż i mnie uda się przedstawić na waszych łamach pewien problem, który narasta od długiego czasu przy bezczynności władz miasta.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.