Milena Gurda-Jaroszewska jest absolwentk± p³ockiego liceum z 1985, a jej córka Kaja - z 2013 r. Oto ich opowie¶ci.
Przez 12 lat szkolnej edukacji, a potem przez kolejne 10 lat studiów mia³em szczê¶cie spotkaæ wielu fantastycznych nauczycieli i wychowawców. Dzi¶ mam okazjê z niektórymi pracowaæ. Dwóm zawdziêczam w du¿ej mierze to, kim jestem.
Druh W³adek by³ in¿ynierem. Budowali¶my wspólnie bramy, wartowniê, rega³y na plecaki, ³awki i co nam jeszcze przysz³o do g³owy, a tak¿e latryny, i to nie byle jakie. Uczy³ nas, jak ci±æ, wbijaæ gwo¼dzie, dbaæ o narzêdzia. Uczy³ w³asnym przyk³adem, bez dydaktycznych pogadanek.
Pani Iza Siekierska mia³a szóstkê w³asnych dzieci, ale te ze szko³y traktowa³a jak swoje. By³a bardzo ciep³a, serdeczna, dobra, z niebywa³ym instynktem opiekuñczym. To ona przenosi³a nas w przecudowny ¶wiat wyobra¼ni i fantazji, wykorzystuj±c ka¿d± chwilê na czytanie nam ba¶ni. To, co zapamiêta³am najmocniej, to dzieñ, kiedy zabra³a ca³± klasê do siebie, do domu na transmisjê l±dowania na Ksiê¿ycu statku Apollo!!!
W szkole nieraz my¶leli¶my o nich: koszmar, pi³a, nie daje ¿yæ! Paradoksalnie w³a¶nie tych najostrzejszych nauczycieli po latach wspominamy z wdziêczno¶ci±. To im zawdziêczamy doros³e zainteresowania, kariery, hart ducha, ba - nawet to, ¿e wychowali¶my w³asne dzieci na porz±dnych ludzi. O tym w³a¶nie s± te opowie¶ci. O swoich nauczycielach mówi± Wojciech Wojda, Edward Mysera, Ewa Wo¼niak, Anna Lewandowska i Marek Chojnacki.
Nie od razu i nie wszyscy zaakceptowali legionistki. Pogardliwie i z³o¶liwie nazywane by³y "damskim wojskiem". Od dawna zadajê sobie pytanie: co sk³oni³o babciê do wst±pienia w szeregi Ochotniczej Legii Kobiet?
Li¶cie kasztanowca zatañczy³y na wietrze i znieruchomia³y. By³ pocz±tek maja 1932 roku. Pada³o przez ca³y dzieñ. Dopiero pod wieczór wyjrza³o s³oñce i roziskrzy³o ka³u¿e na drodze przed szko³±. Aby nie przeszkadzali w urz±dzaniu mieszkania, rodzice usadowili Waldka, Ulê i Czesiê na parapecie okna. Ich ojciec, Czes³aw, obejmowa³ w³a¶nie posadê kierownika szko³y. Trzeba by³o jako¶ siê zagospodarowaæ.
Idziesz ulic±, widzisz cz³owieka. Widzisz, ale nic o nim nie wiesz. Jak ¿y³, co zrobi³, czym przys³u¿y³ siê innym. Nie znasz jego opowie¶ci. Eugenii Laszkiewicz nie spotkamy ju¿ na ¿adnej p³ockiej ulicy - zmar³a w 1997 r. Ale opowiemy jej historiê - tej zwyczajnej-niezwyczajnej kobiety i jej mê¿a Jana.
- Czy o wolno¶æ wci±¿ trzeba walczyæ? - A czy o mi³o¶æ te¿ trzeba stale walczyæ? Kiedy one s±, nale¿y po prostu dbaæ o nie, pielêgnowaæ. ¯eby nie by³o tak, ¿e je¶li co¶ zaniedbamy, to obudzimy siê i tej wolno¶ci ju¿ nie bêdzie - tak na spotkaniu zorganizowanym przez "Wyborcz±" w ramach Akademii Opowie¶ci mówi³ Konrad Jaskó³a.
Ach, na "o" jest jeszcze "oryginalna". To s³owo prze¶ladowa³o mnie latami. Us³ysza³am je, kiedy rodzice przedstawiali moich braci i mnie jakim¶ swoim znajomym. Ch³opcy zyskali uznanie, a o mnie powiedziano: "No, taka... oryginalna". Przez lata ba³am siê nawet sprawdziæ, co to znaczy. No có¿. Taka by³am. Co zrobiæ.
P³occzanie, mieszkañcy S³upna, Cekanowa, którzy go pamiêtali, mówili: "Dorobek to cz³owiek, który by³ dla nas wzorem i przyk³adem pracy dla dobra dziecka i odradzaj±cej siê Polski". Albo: "Dorobek by³ wielkim cz³owiekiem, choæ ma³ego wzrostu", "To wielki mówca, nawet w trudnych momentach nie traci³ odwagi. Kiedy zaczê³a siê II wojna, mówi³ w Radziwiu: M³odzi ludzie poszli na wojnê broniæ Ojczyzny, a my bêdziemy pracowaæ, musimy pracowaæ, a¿eby by³o co je¶æ, ¿eby wszystkim by³o dobrze".
Kiedy tylko zacz±³em chodziæ, od razu pobieg³em. Wszêdzie by³o mnie pe³no, wchodzi³em w ka¿dy k±t, wspina³em siê na ka¿d± ga³±¼. A mama... Mama biega³a za mn±.
Dziêki Babuni od najm³odszych lat poznawa³am P³ock. Zarówno ten ówczesny, podczas spacerów, jak i ten, który przemin±³, ale wci±¿ by³ tak wspaniale zachowany w jej opowie¶ciach.
Andrzej Marsza³ek jest charyzmatycznym symbolem sukcesów p³ockiej pi³ki rêcznej. Gwarantem stabilno¶ci. Twardzielem. I wzorem dla ma³ych ch³opców, którzy w latach 80. i 90. ogl±daj± w Blaszaku pierwsze mecze. Dwóch z nich, ju¿ jako doro¶li panowie, napisa³o o nim ksi±¿kê.
- Ostrzegam was przed aktork± Ann± Guzik, okropny z niej cz³owiek - mówi³a, ¶miej±c siê, aktorka z p³ockiego teatru Gra¿yna Zieliñska. W ¶rodê wieczorem spotka³a siê z p³occzanami w Czerwonym Atramencie, ¿eby w ramach organizowanej przez ?Wyborcz±? Akademii Opowie¶ci opowiedzieæ o sobie i cz³owieku, który wywar³ najwiêkszy wp³yw na jej karierê artystyczn±. O Adamie Hanuszkiewiczu.
Zieliñska to p³ocka gwiazda eksportowa, której ¿yciem pasjonuj± siê tabloidy. Wprawdzie raz pisz±, ¿e ma 145 cm wzrostu, innym razem, ¿e ca³e 150 cm, donosz±, ¿e kocha hazard, bo gra w... scrabble i dziwi± siê, ¿e taka gwiazda mieszka w bloku. Nie szkodzi, najwa¿niejsze, ¿e za ka¿dym razem podkre¶laj±, ¿e swoje ¿ycie zwi±za³a z P³ockiem.
- Nieco obawiam siê tego spotkania. Nigdy nie mówi³am publicznie na ten temat, ba, w duchu tak¿e nie robi³am takich podsumowañ - mówi aktorka Gra¿yna Zieliñska. Akademia Opowie¶ci z ni± w roli g³ównej ju¿ w ¶rodê!
Od 30 lat zajmujê siê muzyk±, zawodowo, ale tak¿e z zami³owania. Jednak rozgraniczam dwie strefy mojego ¿ycia - tê zawodow±, publiczn± i tê prywatn±. I zawsze by³o dla mnie jasne, ¿e wa¿niejsza jest ta druga. B³ysnê tu oryginalnym stwierdzeniem, ¿e rodzina jest najwa¿niejsza. Czasem stosunki z bliskimi mog± byæ szorstkie, jednak krew to krew - zaczyna Wojciech Wojda, lider zespo³u Farben Lehre. Rozmawiamy w ramach projektu Akademia Opowie¶ci.
Uwaga, uwaga, mamy dla was ¶wietn± informacjê! W ¶rodê, 1 lutego o godz. 18 w kawiarni Czerwony Atrament organizujemy spotkanie z ukochan± przez wszystkich aktork± Gra¿yn± Zieliñsk±.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.